Na blogu nie pisałam już bardzo długo. Nie miałam ani czasu, ani weny, ale dzisiejszego wieczora wenę mam, czasu nadal za mało, ale trzeba go próbować zatrzymać. ;) Będzie znów o jesieni, bo niestety żadnych udokumentowań kulinarnych ostatnio nie robiłam, ale spróbuje to naprawić.
Najpierw o pewnym pawiu...,
którego spotkałam na jesiennym spacerze. Był bardzo towarzyski i żarłoczny... :)
prawie złote drzewo... ( a prawie robi wielką różnicę)
jesienne słońce, które przedziera się przez gałęzie drzew w parku
Więc mój post jeszcze nadal jesienny, ale kolejny obiecuję, że będzie o gotowaniu!
Miłego czwartku!
2 komentarze:
jakie wspomnienia obudziłaś, jako dziecko przez płot uciekałam z przedszkola do łazienek, zaraz w miejscu w którym jest zrobione ostatnie zdjęcie po prawej stronie jest górka i tam małe oczko z fontanna, tam się chowałam tam nikt nie zaglądał. Teraz dopiero sobie zdaję sprawę co musieli czuć rodzice jak 5 letnie dziecko znikało. Bry...ale taki łobuz byłam
Miło mi bardzo, że moje zdjęcie przywołało wspomnienia. ;)
Prześlij komentarz